
W środę 30 czerwca odbyło się drugie spotkanie, towarzyszące konkursowi literackiemu “Szkoła życia”. Tym razem gościem Fundacji na rzecz Wielkich Historii był pisarz i fotograf, Mikołaj Grynberg.
Po poetce Justynie Bargielskiej, przyszedł czas na kolejnego człowieka pióra – publicystę i prozaika, interesującego się przede wszystkim problematyką losu polskich Żydów.
Od samego początku dyskusja przybrała bardzo osobisty kształt. Zapytany przez prowadzącego rozmowę Macieja Piwowarczuka, o to, czego ostatnio się nauczył, Grynberg poruszył temat przyjaźni i swoich zawodów z nią związanych.
“Skończyłem 55 lat (…) tym, czego się dowiedziałem, jest, że nie warto walczyć o wielu przyjaciół. Wystarczy kilkoro (…) Tego nauczyło mnie życie” – mówił gość fundacji.
W dalszej rozmowie Mikołaj Grynberg daleki był od idealizowania swojej młodości. Jak przyznawał, był złym uczniem, nielubianym przez nauczycieli, a szkoła kojarzy się mu głównie z nieprzyjemnościami i przemocą, w niewielkim stopniu zaś nauczyła go tego co najcenniejsze.
“Od lat prowadzę warsztaty dla ludzi w różnym wieku i robię wszystko odwrotnie, niż było w moich szkołach” – opowiadał, dodając, że takie podejście się sprawdza.
Mimo obecnego w rozmowie sceptycyzmu, co do roli placówki oświatowej, jako “szkoły życia”, pisarz nie koncentrował się tylko na negatywach.
Rzeczą, na którą w swoim własnym życiorysie kładł nacisk, była umiejętność do podejmowania trudnych decyzji, rezygnowania z raz obranej ścieżki, kiedy czujemy, że przestaje nam odpowiadać.
Grynberg opowiadał o tym, jak dorastał do decyzji o porzuceniu wyuczonej profesji psychologa, którą zamienił na zawód fotografa, a następnie jak, mając na koncie wiele sukcesów, zrezygnował z fotografii by poświęcić się pisaniu książek, na temat, który z wiekiem interesuje go coraz bardziej – swoich żydowskich korzeni i związanych z tym traum.
“Moim dziedzictwem jest holokaust. Wychowałem się w rodzinie ocalałych. Rodzice przekazali nam ciepło, miłość, ale również rodzaj żałoby po ludziach, których nie znaliśmy (…) Przez lata w ogóle się nad tym nie zastanawiałem, ale, w którymś momencie, gdy dobiegałem czterdziestki, zacząłem sobie zdawać sprawę z wpływu tego dziedzictwa na moje życie” – mówił Grynberg, zaznaczając jednak, że znaczenie historii dla tego, kim jesteśmy i jak się zmieniamy jest kluczowe dla właściwie każdego z nas, niezależnie od pochodzenia.
Całość rozmowy do obejrzenia TUTAJ.